Z polskiej strony można tutaj wjechać wyciągiem, z czeskiej trzeba wejść o własnych siłach. Szrenica to szczyt górski leżący po zachodniej stronie Karkonoszy, w Polsce. Stanowi doskonałą bazę wypadową wycieczek górskich na polską i czeską stronę gór. Z jej szczytu widać m.in. Szklarską Porębę. PO czeskiej stronie można podziwiać doliny i wielkie połacie lasu. I właśnie takie krajobrazy charakteryzują najwyższe pasmo górskie polsko-czeskiego pogranicza. Polskie Karkonosze są majestatyczne, mają strome zbocza i budzą respekt. Z czeskiej strony pejzaż wygląda zupełnie inaczej – pasmo łagodnych szczytów omiatających niebo zachęca do wędrówek. Prawdziwą wielkość Karkonoszy można podziwiać tylko z polskiej strony. Chociaż już sama nazwa Zakrętu śmierci koło Szklarskiej Poręby budzi grozę, widok rozpościerający się z tego miejsca zapiera dech w piersiach.
W niewielkim warsztacie kowalskim pan Robert wykonuje karkonoskie ciupagi, które turystom mogą posłużyć na górskim szlaku lub po prostu stanowić wyjątkową pamiątkę z Jagniątkowa, z którego przed laty wiodły szlaki przemytu koni z Polski do Czech.
„Przemyt był bardzo dobrze zorganizowany. To były lata 80. Tutaj na polskiej stronie była ich trójka i do tego jeszcze facet, który później woził ich autem“ – opowiada Robert Jakuszewicz. „Bo trzeba było jechać w Polskę, kupić zdrowe, młode konie i przywieźć je tu. I przegonić na czeską stronę. Duży pieniądz za to był“.
Graniczne szczyty Karkonoszy od dawna słynęły z przemytu różnych towarów. Trudny teren, gęste lasy i częste mgły pomagały miejscowym w handlu wymiennym z południowymi sąsiadami. Na tych biednych terenach przemyt był zjawiskiem powszechnym, a mieszkańcy Karkonoszy znali wszystkie tajne przejścia znacznie lepiej niż żołnierze pilnujący granicy.
„Jeśli chodzi o artykuły przemysłowe w Czechach po wojnie, to było ich pod dostatkiem. Było jednak głodno, bardzo głodno“ – opowiada góral Andrzej Gwizda. „ U nas z kolei było odwrotnie. Artykułów przemysłowych było mało, ale było za to co jeść. No i wytworzył się od razu handel wymienny. Właściwie samoistnie. Przenosiło się mięso w dużych kawałkach i można było wrócić motocyklem“ .
Już od połowy XIX wieku Jagniątków był ważnym ośrodkiem turystycznym regionu. Zdrowy klimat i piękna przyroda przyciągały turystów z całej Europy. W czasach PRL-u wielkie fabryki przejęły dawne hotele i zmieniły je w domy wypoczynkowe, do których przyjeżdżał lud pracujący. Jednak te czasy odeszły w zapomnienie…
Po polskiej stronie Karkonoszy jest wiele miejscowości podobnych do Jagniątkowa. Czeskie pogranicze wygląda jednak inaczej. Rozpościera się tam głównie pasmo łagodnych wzniesień, porośniętych kosodrzewiną.
Największym ośrodkiem turystycznym położonym w tej części Karkonoszy jest Harrachov. Osada, założona w XVII wieku pierwotnie nazywała się Dörfl. Sto lat później nazwa została zmieniona na Harrachov – od nazwiska ówczesnych właścicieli. Dominantą miasteczka jest mamucia skocznia narciarska. Tuż pod nią znajduje się gospoda „u Krecika“, gdzie dawne czasy mieszają się ze współczesnością.
„Z czeskiej strony teren nie był pilnowany. Zajmowali się tym polscy pogranicznicy. Miejscowi świetnie znali tutaj wszystkie szlaki i chodzili sobie do Polski kiedy tylko mieli na to ochotę. Jednak Czesi raczej na drugą stronę granicy nie przechodzili, raczej to Polacy do nas przychodzili na piwo“ – potwierdza wspomnienia swojego polskiego sąsiada właściciel gospody "u Krecika" – Jan Denke.
W przeciwieństwie do Harrachova Szklarska Poręba nie straciła dawnego charakteru górskiego miasteczka. Trafna jest również jej nazwa, bo produkcję szkła rozpoczęto tu już w XIV wieku, a miasto do dziś otaczają gęste lasy. Więcej >>
Wodospady na rzece Mumlava spadają z granitowych, ponad 10 metrowych progów. Przez tysiące lat woda wyżłobiła w skałach olbrzymie wgłębienia, znane jako „czarcie oczy”. Woda w rzece znacznie wzbiera podczas wiosennych roztopów, zimą natomiast zamarza tworząc jeden z największych w Czechach lodospadów.Więcej >>